sobota, 10 listopada 2012

j.




To już chyba ostatnie podrygi jesieni (chociaż wierzba na moim wrocławskim podwórku jest nadal tak zielona jak w największe letnie upały). Ale nie o jesieni, może nie tylko, a o mym domu rodzinnym do którego  wybrałam się na Wszystkich Świętych.  Takie podróże zawsze są troszkę zabawne, bo kiedy po paru miesiącach wraca się do znanego miejsca tylko niewielkie a zarazem ogromne różnice pokazują że ten czas jednak płynieeeee, cichuuuutko i prawie niezauważalnie. A to drzewo na ogródku znikło (trzeba było mi to pokazać jak dziecku, bo chociaż drzewo było dosyć znaczne to oczywiście niczego nie zauważyłam), a to następne trochę podrosło, pies niby taki sam, ale już dni woli spędzać na spaniu a nie spacerach, a to siostra młodsza okazała się już "prawie" wyższa chociaż jeszcze troszkę jej brakuję żeby mnie przerosnąć (tutaj w szczególności chciałam pozdrowić moją drogą, jedyną i niepowtarzalną siostrę, która  jak się okazało czyta bloga i chciała bardzo być pozdrowiona z tego oto blogowego miejsca;) Nostalgicznie więc podsumowując, tak listopadowo i świątecznie, to i jesień już przeminęła  Może to i dobrze, bo czas najwyższy na pierwszy śnieg. A jako, że podobno zmiany są dobre, to tak przy okazji postanowiłam troszkę zmienić wygląd bloga^^  Na koniec jeszcze ponury/szaro/jesienny widoczek który żegnał mnie po krótkim pobycie w domu...


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tak, niestety czas płynie nie ubłagalnie :( a, zmiany następują bardzo szybko. Szkoda, że czasem nie można go zatrzymać bądź cofnąć...

Pozdrawiam,
Mika <3

Ewelina Jaślan-Klisik pisze...

Na pewne rzeczy nie mamy wpływu :) Czas sobie płynie ...Piękna ta pierwsza fotka :)

Avrea pisze...

czas płynie ,leci i nie wiadomo kiedy wszystko sie zmienia :)
lat przybywa ,a ja ciagle mam wrażenie ,że mam 20 lat ;p i nadal postrzelona..
pozdrawiam
Ag