czwartek, 7 listopada 2013

Wro


Mieszkam we Wrocławiu już dobre parę lat, jednak dopiero parę dni temu pierwszy raz spotkałam Pana Zapalającego Latarnie "tradycyjną metodą". Wszystko oczywiście działo się na Ostrowie przez który przechodzę dwa razy w tygodniu podążając dzielnie na lekcje francuskiego. Owy Pan, w czarnej pelerynie i fikuśnym kapeluszu wyglądał jak nie z tej epoki (przy okazji jednak rozmawiał przez telefon co trochę psuło efekt;), chodził od jednek do drugiej latarni i sprawiał, że zaczynały świecić:) błysk fleszy turystów tylko przydawał mu ( i latarniom;) blasku. Podobno codziennie zapala i gasi 103 latarnie...
***
I live in Wrocław few years now, but only few days ago i met a Men Who Light the Lanterns in "old way". All happened of course in Ostrów, which i visit twice a weeks while i am going to my french lessons. Lamplighter Man was in big black cloak and fancy hat, and  he looks like not from this age (in the same time he was talking to mobile phone so this "antique" effect was not perfect;) But still he looks really amazing. And I heard that every day he light and turn off 103 lanterns...

7 komentarzy:

Lexie's Art pisze...

Śliczne to zdjęcie...

Avrea pisze...

wow chciałabym go zobaczyć :)

galeria61 pisze...

O której godzinie jest to zapalanie latarni? Muszę to zobaczyć

mała sztuka pisze...

wow , ale fajnie musiało to wygladac ... pozdrawiam ciepluteńko

Kica pisze...

Przez Ostrów przechodziłam tak między 4 a 5 popołudniu;) już niestety nie pamiętam godziny, ale pewnie gdzieś jakieś info w necie będzie można znaleźć:)

No i cieszę się, że fotka się podoba;) jak zwykle nie miałam aparatu ze sobą więc trzeba było korzystać z komórki^^

Ar_nika pisze...

Jak ja Ci zazdroszczę! We Wrocławiu byłam ostatnio prawie trzy lata temu, ale urok tego miasta (a przede wszystkim jego starówki!) jest niesamowity!!!
Pozdrawiam :-)

Ali pisze...

O rany już myślałam, że miałam zwidy. Przechodząc kiedyś tamtędy aż przystanęłam lekko zszokowana, a jak się odwróciłam to pan zdążył się rozpłynąć we mgle.A że wracałam z babskich plot przy drinku to potem nikt mi nie chciał uwierzyć :)