wtorek, 26 kwietnia 2011

podróże w czasie



Zawsze bawi mnie różnica w "porach roku" kiedy wracam do domu. Wyjeżdżając z Wrocławia przed świętami niektóre magnolie zrzucały już kwiaty by przyoblec się w zieloną szatę, w domu natomiast drzewa dopiero zaczynały nieśmiało rozkwitać.  Po prawie tygodniu znów mogę cieszyć się delikatną bielą na drzewach, świeżą, jeszcze nie w pełni rozwiniętą zielenią.  Jednym z milszych wspomnień będzie dźwięk tysiąca pszczół, które zapylały stare czereśniowe drzewo rosnące w ogródku. Niby nic takiego, ale miło jest czasami posłuchać głosu natury, i uświadomić sobie jak wiele jeszcze rzeczy czeka na zauważenie:)Oficjalnie więc mogę chyba powiedzieć, że pierwszy raz  udało mi się wiosnę przeżyć dwa razy w jednym roku:)

Mam nadzieję, że święta minęły Wam w spokoju i w lenistwie:) Dziękuję również serdecznie za wszystkie świąteczne życzenia:*:)

2 komentarze:

jm pisze...

To przyjedź do mnie na Mazowsze, po tygodniu, dwóch pojedziemy do moich rodziców na Mazury, a przeżyjesz wiosnę nie dwa, a cztery razy!
Wrocław to jest hop do przodu z wegetacją. Fajnie macie, bo u Was szybciej przychodzi wiosna.
A w Jakuszycach to ponoć jeszcze na nartach można biegać... to jest dopiero tajemniczy zakątek!

Kica pisze...

:) Z chęcią wiosnę przeżyłabym i 5 razy;) ale nie więcej z powodu alergii:) Polska to jednak zadziwiający kraj;)