niedziela, 17 lipca 2011

pisać czy nie pisać...


Niedziela mija upalnie i powoli. Siedzę uparcie na tarasie, wygrzewam stopy w słońcu (*więcej się nie da, bo byłoby za gorąco) i zastanawiam się czy napisać dzisiaj posta czy nie. Wyszło napisać, a to za sprawą wyróżnienia które dostałam od Kam z bloga Brunette point of view, i której serdecznie dziękuję. Pisałam już parę razy o wyróżnieniach, więc  nie będę pisać znowu;) Tym niemniej dziękuję, bo zawsze miło jest poczuć się wyróżnionym:)
Cóż więcej?Jabłuszko dlatego, że ostatnio papierówkowe drzewo obrodziło, i zbieram je od czasu do czasu zastanawiając się co z nimi zrobić. Przyznam szczerze, że za jabłkami w surowej postaci jakoś nie przepadam. Chyba dlatego że pochodzą z sadowniczego regionu i zawsze miałam ich po uszy. Nazbierałam ich jednak trochę, i położyłam na parapecie by dojrzały i po prostu pachniały mi od czasu do czasu. Bo jeżeli za smakiem nie przepadam, to zapach mają cudowny. Letni i słoneczny. Słodkawy z kwaskowatą nutą. Miesza się od czasami z aromatem kawy, kiedy siedzę na tarasie i zaczytuje się w kolejnych powieściach. Problem jednak jest bo jabłek dużo a ja za bardzo nie wiem co z nimi zrobić. Zastanawiam się nad upieczeniem racuchów, ale obawiam się że to ponad moje siły kuchenno-twórcze...;)

4 komentarze:

Kasia pisze...

racuszki super sprawa :) smaka mi narobiłaś jednak na szarlotkę :D

Princess i Princesa pisze...

pisze sie na racuchy :)

w czym sie zaczytujesz?

buziaki

Mcdulka

Kasia z Różności pisze...

O,szczęściaro! U mnie jabłka idą w ilościach hurtowych!

jm pisze...

Hmm... rejon sadowniczy powiadasz? A który? Macie swój sad? Jakie odmiany uprawiacie?
A takie jabłka to najlepiej zamknąć w słoiki: zmiksować, poddusić i zawekować pulpę. Zimą tylko się odkręca lekko podgrzewa lub nie, dodaje cynamon i mniam... Czymś takim poczęstowała mnie na przedwiośniu pani sadowniczka z okolic Cieszyna, było pyszne!