poniedziałek, 14 listopada 2011


Czuję troszkę, jakbym odzwyczaiła się od pisania postów, tak przeraźliwie długo (w moim odczuciu) mnie tu nie było, chociaż to raptem parę dni. Ale do rzeczy. Nie było mnie, bo postanowiłam w długi weekend odwiedzić nasze stołeczne miasto - Warszawę, w której dotychczas byłam wyłącznie tylko przejazdem. Jak to ja, postanowiłam nie brać aparatu, bo przecież nie będzie czasu... i chociaż czas był, to zimno było tak okropnie, że pewnie i tak nie byłabym w stanie robić zdjęć. Powstały więc dwa zdjęcia, w komórce, których nie umiem przenieść na komputer (moja komórka ostatnio niezłomnie buntuje się w najmniej odpowiednich momentach). Żeby dopełnić obraz, jedyną pamiątkę na którą się zdecydowałam to podkładeczka pod kubeczek z muzeum Chopina, do którego nie weszłam bo nie było już biletów;)

Przyznam jednak szczerze, że Warszawa mi się spodobała. Pozwiedzałam, pooglądałam, jeździłam metrem i nawet widziałam pobojowisko po manifestacjach;) Z podkładki też jestem zadowolona^^

4 komentarze:

Beata pisze...

szkoda, że nie wiedziałam wcześniej o twojej wizycie w warszawie... wpadłabyś do mnie na herbatkę i zwiedziła trochę Pruszkowa :)

jm pisze...

Zawsze wszystkim powtarzam, że "Warszawę da się lubić"
I choć nie jestem z Warszawy i nie mieszkam w tym mieście to wkurza mnie utyskiwanie, jaka to Warszawa jest okropna.
Nie jest okropna, nie jest też cudownie wspaniała, ale jest sobą:)ze wszystkimi wadami i zaletami:)
Przyjedź jeszcze kiedyś i daj znać, że jedziesz i ja się wybiorę:)

Kica pisze...

To akurat był bardzo niespodziewany wyjazd, ale następnym razem postaram się dać znać dziewczyny:) Dzięki za miłe komentarze:)

Wiewióra pisze...

Całe życie mieszkałam w Stolicy i choć teraz tkwię na jej peryferiach nadal ją lubię. Głównie za różnorodność jaką daje we wszystkich dziedzinach :) pozdrawiam i ustawiam się jako kolejna chętna do poznania Cię w realu, tak przy okazji :)