piątek, 7 października 2011
miechunka:)
Zauroczyły mnie te małe pomarańczowe lampioniki. Nigdy nie znałam się za bardzo na roślinach, dlatego teraz z przyjemnym zaskoczeniem odkrywam coraz to ciekawsze okazy. Miechunkę (bo podobno tak się nazywa) widziałam już w wielu przydomowych ogródkach we Wrocławiu, jednak, no nie wypada jej zrywać komuś obcemu sprzed domu;) Dlatego ogromnie się ucieszyłam kiedy wracając ostatnio ze spaceru zauważyłam roślinkę po prostu na mało uczęszczanej dróżce (fakt nie daleko rosły one na czyimś ogródku, ale ta jedna i niewielka była już na ziemi niczyjej). Zerwałam, i teraz owocek (czy może kwiat?) leży sobie koło komputera, wnosząc miły październikowy akcent do mojego artystycznego chaosu. Żałuję tylko że w środku owocku nie mam małego świetlika który zapalałby od czasu do czasu od wewnątrz pomarańczowy lampionik...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
9 komentarzy:
O ile dobrze pamiętam z czasów, kiedy takie roślinki rosły w ogrodzie, lampion ładnie będzie wyglądał ususzony (ale straci swój intensywny pomarańczowy kolor).
uwielbiam miechunkę:)
a ja nigdy nie widziałam ich we Wrocławiu... myślałam, że są tylko miechunki peruwiańskie - takie z małymi, pomidoropodobnymi owockami w środku. Polecam ;)
To jedna z moich ukochanych jesiennych naturalnych ozdób, ma w sobie magię :)
oj tak, świetliczek w środku byłby cudny :)
Piękne zdjęcia,pamiętam smak miechunki z ogródka mojej mami, pycha;-) I fakt lampionik byłby cudny, pozdrawiam, Żania
Piękne masz pracy, Pierwszy raz tu jestem i podziwiam ! wszystko potrafisz! Pozdrawiam, Nadia.
Ja mam inne wspomnienia. Tak bardzo spodobała mi się miechunka, że posiałam ją w ogródku mojej mamy. Później przez parę ładnych lat próbowałam ją wyplenić, bezskutecznie, rozrasta się to zielsko okrutnie. I głęboko pod ziemią ma bardzo żywotne korzenie.
Ale suszy się ładnie:)
Pozdrowienia!
Nie wiedziałam, ze to sie nazywa "miechunka"! Jestem słaba z biologii:-)
Prześlij komentarz