czwartek, 2 lutego 2012
Taka mała przyjemność a cieszy. Mam określony przepis na herbatę z cytryną, i inaczej przyrządząna niż na "mój sposób" po prostu mi nie smakuję. W każdym razie ogromnie miło się ją pije w zimne poranki, kiedy słońce świeci mocno, niebo jest bezchmurne a na zewnątrz -10 (świadomość, że nie trzeba na ten mróz dzisiaj wychodzić też jest przyjemnie pokrzepiająca). Herbata oczywiście i definitywnie z ulubionego kubka, uszczerbionego już jakiś czas temu, w wyniku zbiegu nieszczęśliwych wydarzeń o których już zapomniałam...
A tu dowód że herbatę piję w sposób barbarzyński, czyli z łyżeczką w środku, grzejąc dłonie o gorącą powierzchnię kubeczka^^
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
mniam...
Ja także mam swój sposób, pyszny:)
Pozdrawiam
a ja myślałam że tylko ja piję z uszczerbionego kubka :)
A mnie się wszyscy czepiają pod hasłem "nie pij z łyżeczką bo sobie oko wykolesz" o ile kiedykolwiek komukolwiek się to przydarzyło :P
łe, ja też pijam herbatkę z łyżeczką :D ba, nawet jak mam pić bez to jakoś tak dziwnie ta herbata wtedy wygląda :D
Mam taką samą łyżeczkę;)
też piję z łyżeczką :D
i nawet wiem dlaczego...
jak byłam mała to moja ciocia tak piła... nikt inny, tylko ona. a mnie nie pozwalali, krzyczeli... no i teraz jak już sobie mogą krzyczeć a ja mogę to olać - korzystam !
Prześlij komentarz