czwartek, 25 stycznia 2018

onyx beauty





Tak naprawdę to spisałam ten czarny onyks na straty. Kamień, wydawał mi się trochę nijaki. Nie całkiem czarny, kształt i wielkość też odrobinę za duża na moje oko. Leżał w szafce dobrych parę lat (no dobrze, przynajmniej rok), i jakoś nie miałam serca żeby coś z nim zrobić. Mam takie kamienie, które leżą i leżą, i czekają na swój moment, a on nigdy nie nadchodzi. Staram się nie kupować dużo minerałów i raczej korzystać z tego co mam, ale to też kiepsko mi idzie, więc w końcu stwierdziłam że nie ma co marudzić i trzeba zabrać się do pracy. Podeszłam do niego bez pomysłu, z nastawieniem będzie to co wyjdzie i wydaje mi się że ostatecznie nie wyszło tak źle i nie było czego się bać...
***
I though that this onyx would stay in my supply stash forever. It wasn't the most charming one, a little too big, and hue wasn't the best too. I've got it for some years (at least one year) and I didn't have any idea what to do with it. I have lots of such stones, which lie, hidden, waiting for their day. I try to buy less supplies lately, and use what I have, but it's not easy. In the end I decided that the day came to do something with this black "beauty". I didn't have any plan or design for it, and I just went with the flow. After all I think it turned out pretty nice, and I think, I just shouldn't be so against my old minerals...

4 komentarze:

Qra Domowa pisze...

oj nie było,nie było..bo wyszło cudownie:))

Spalona Artystka pisze...

Jak dla mnie wyszedł naprawdę zachwycający naszyjnik :D

OriBella pisze...

Przy nim moje oko "drgnęło" ;) Piękny jest taki wisior, wyjątkowy, dobrze, że za dużo nie marudziłaś przy pracy z nim ;) Pozdrawiam:)

Ludkasz pisze...

Ależ mi sie podoba!!!