Kolczyki wykonane już bardzo dawno temu. Byłam święcie przekonana, że już je tu pokazywałam, a tu niespodzianka;) Z drugiej strony nawet jeżeli pokazywałam, to gdzieś pewnie znikły w przepaściach tego bloga. Zrobiłam je kiedyś jako odskocznie od, że tak powiem, klasycznego wrapingu. No i powstało coś takiego. Często zdarza mi się, że biżuteria powstaje jakby sama z siebie i tym razem także tak było;) Także bez dalszych historii - kolczyki z zielonym onyksem oraz z kwarcem dymnym:)
9 komentarzy:
Świetnie wyszły! :)
Pierwsze - cudo!!! Taki artystyczny nieład!
Ależ są piękne, zachwycają mnie :))
zdumiewające!
pozdrawiam serdecznie,
http://decou-galeryjka.blogspot.com/
zapraszam przy okazji do zapisania się do BAZY WYMIANKOWEJ, która dzięki nam wszystkim stanie się składnicą nieskończonej ilości prezentów dla nas i naszych bliskich!:)
http://baza-wymiankowa.blogspot.com/
Te z zielonym onyksem skradły mi serducho :)
zielone są cudne! niesamowite... pierwsze, co pomyślałam, to że są inne... a potem zwróciłam uwagę na tytuł posta ;P
też bym chciała, żeby mi takie śliczności wychodziły "same ze siebie"... :)
Zgadzam się Puchatką, te zielone są najcudowniejsze. No fakt że kocham zielony kolor też na pewno ma tu spore znaczenie, jednak właśnie ta zieleń dodaje kolczykom takiej wewnętrznej duszy:D Genialne :]
te drugie są świetne!!!:)
Ehhhh...zazdroszczę talentu :) Kolczyki z zielonym onyxem są olśniewające - jest w nich zaklęta magia :) Urzekły mnie :)
Prześlij komentarz