sobota, 30 października 2010
Paris...
Chciałam wam puścić piosenkę na dobry początek dnia:) Jest prosta, ale zarazem, powiedziałabym, że urokliwa. Moim zdaniem tworzy magiczny klimat. Ja słuchając jej widzę wirujące płatki śniegu które spadają na klimatyczne ulice Paryża.
Nigdy tam nie byłam dlatego pewnie lepiej mi jest to sobie wyobrazić:) No i ten język, który trudno jest rozgryźć. Mam swoje podejrzenia jaki to, ale wam nie powiem, musicie pogłówkować sami:)
Żeby nie było tak całkiem niebiżuteryjnie - naszyjnik. Nie pokazywałam, bo jest dosyć prosty i klasyczny, poza tym, wykonałam do niego jedynie łańcuszek (bardzo pracochłonne zajęcie!). Moim zdaniem ma jednak swój urok, no i mam nadzieję, że spodoba się tym, którzy lubią bardziej proste, klasyczne projekty. Chciałam wam go pokazać również dlatego, że wreszcie wykorzystałam w nim, mój jedyny labradoryt w kolekcji. Chociaż nie był najwspanialszy, myślę, że całkiem interesująco wpasował się w całość naszyjnika.
A na sam koniec dzisiejszego postu, chciałam Wam życzyć miłego odpoczynku. Mam nadzieję, że trochę go złapiecie, chociaż święta tuż tuż:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Ciekawe sa Twoje prace.
Ja obecnie jestem na etapie poszukiwania, cos tam dziergam a moje poczatki mozna zobaczyc na:
hobbyarte-edit.blogspot.comn
surowy, taki w sam raz na teraźniejszą pogodą ale i do zimowych kreacji też będzie nieźle pasowałm, skrupulatna robota z tym naszyjnikiem
Naszyjnik wygląda jak magiczny... :)
Prześlij komentarz